Na marszu nie byłem i pójść nie zamierzam. Relacje z mainstreamu mi wystarczą, bo argumenty z naszej strony znam już, zresztą są powtarzalne i przewidywalne-jak co roku. Tak samo jak to, że 11 listopada w dzień niepodległości zawsze jest zadyma i bitwa.
Na początku się tym trochę emocjonowałem. Tutaj propaganda i przekłamanie, główne media kłamiące co do ilości ludzi oraz nasi, mówiący jak było ładnie, o rodzinach z dziećmi. Dwa różne światy, które tak się rzucają w oczy dzięki kontrastowi jaki sobą reprezentują. Kłótnie naszych z onymi. Prawda, fałsz, emocje.
Obecnie po tych kilku latach nabieram innych przekonań co do celu jaki przyświeca organizatorom marszu i funkcji jaką ma spełnić. No bo w końcu ile razy można słyszeć o tym, że to pokojowy marsz, którego celem jest uczczenie niepodległości, a następnie budzić się w święto i już wiedzieć, że dziś znowu będzie burda. U Komorowskiego będzie spokój, Kaczyński też poradzi ze swoim marszem idealnie, ale nie "Marsz Niepodległości". No i pytam kto wymyślił tytuł tego ostatniego marszu? "Armia Patriotów"... Super tytuł trzeba się było jeszcze przebrać w mundury i kupić atrapy broni.
Powszechna świadomość, którą zawdzięczamy uprzejmości mainstreamowych mediów oraz głupocie organizatorów marszu, że właśnie tam o tej porze będzie bitwa, działa jak wabik zarówno na chuliganów, dziennikarzy jak i bytów o wiele gorszych od chuliganów-komentatorów w studio, autorytetów, mistrzów od tłumaczenia codziennej rzeczywistości, a nawet tegoktórynieomijażadnejokazji. A ten marsz to okazja nie byle jaka-znana data, popularny symbol połączony z historią całego narodu. W pewnym momencie jeden z nich-widocznie niechcący- powiedział prawdę
"Ale panowie narracja, jesteśmy tu dla narracji"
I to jest to. Dziękuję bardzo. Do widzenia. Żal tylko tych biednych ludzi, którym wmawia się, że to dla Polski. O nie! To nie dla Polski, bo jedyną funkcją tego marszu jest narracja. Żeby Miecugow miał co nam tłumaczyć, a słowo patriota, narodowiec, chuligan, kibic, antysemita itd. znaczyło to samo
