Autograf reżysera filmu "Wołanie" na nr 1 Szkoły Nawigatorów
Autograf reżysera filmu "Wołanie" na nr 1 Szkoły Nawigatorów
beczka beczka
340
BLOG

Spotkanie z SOKiem i filmem "Wołanie" Marcina Dudziaka

beczka beczka Kultura Obserwuj notkę 3

Moja pierwsza wizyta w Suwalskim Ośrodku Kultury zaczęła się od nagłego zdania sobie sprawy, że już za 20 minut rozpocznie się pokaz filmu. Czym prędzej więc nałożyłem kapotę, wziąłem pojazd-mój rower, a następnie pobiegłem po schodach i pojechałem co sił w nogach. Zdążyłem idealnie, tak jak planowałem. Konstrukcja miejskiego SOKu przypomina mi typową nowoczesną bryłę, coś jakby nowe studio TVP, tylko o wiele, wiele mniejsze. Wchodzę i kieruje się do lady. 

-Poproszę bilet na film!
-Proszę przejść do kasy, wyjść głównym wyjściem i na lewo.
Wtrąca się jakiś dziadek z wąsem.
-Zaprowadzę pana.
No nieźle, obsługa bardzo miła...Skręcam w lewo jak pokazał mi miły starszy pan i... nic, oglądam się, a tamten pan mówi i coś pokazuje, aha, odwracam się za siebie i jest kasa, w zaułku z prawej strony. 
-Poproszę bilet na film „Wołanie”
Dostaję piękny bilet, drukowany na kredowym, twardym, kolorowym kartoniku. 
-A popcorn?-rzucam od niechcenia, no bo w końcu co to za film bez popcornu.
-Proszę przejść, tam z drugiej strony-pokazuje na główne wejście-znajduje się maszyna.
Wchodzę, ponownie idę do wielkiej lady z napisem „informacja” 
-Gdzie jest sala kameralna?
-Już pokazuję, to jest tutaj-pokazuje na wprost-jeszcze nikt nie zaprasza do środka, więc niech pan poczeka.
-A dostanę jakiś popcorn?
-...u nas nie ma...takich...

No dobrze. W koło dużo młodzieży, słychać jakąś głośną rockową muzykę, w końcu ktoś, kto wygląda na szychę w tym SOKu otwiera drzwi do sali, a tam...bieda. Niestety nie ma tak wielkiego ekranu jak w multipleksie galerii handlowej, dźwięk stanowią dwie kolumny stereo, klasy raczej nisko średniej. Zasłony z fizeliny i ekrany dźwiękowe to jedyne elementy odpowiedzialne za nośność dźwięku. No nic, da się przeżyć, nie jestem przecież tutaj dla tych szczegółów. Przyjechałem obejrzeć film wybitny, film, który polecają dwaj czołowi blogerzy na S24, więc, jak by nie było, w Polsce. 

Tak naprawdę, to właśnie ich głos przesądził o tym, żeby się ruszyć z domu w mroźny jesienny dzień i iść do tego dziwnego miejsca jakim jest SOK(gdzie kasa biletowa i sala są oddzielone ścianą, którą trzeba obejść od zewnątrz). Byłem też ciekaw jak wygląda film wyreżyserowany bez dotacji, chciałem też spytać reżysera, no bo jako bonus po projekcji filmu było spotkanie z samym Marcinem Dudziakiem. Nie głównym aktorem, nie z drugoplanową rolą, nie ze statystą, ale samym reżyserem. 

No więc zaczął się film, a ja od razu doceniłem klasyczne, skromne stereo. Dźwięk był jak najbardziej w porządku, słychać było bardzo wyraźnie efekty dźwiękowe, dialogi. Jedyne do czego mogę się przyczepić to zbyt mały ekran. Ja nie miałem problemów, ale gdybym miał problemy ze wzrokiem to by było ciężko dostrzec niektóre momenty w kadrze, gdzie bohaterowie są pokazani z oddalenia. Po za tym technicznie wszystko było ok. 

Na pokazie było ok. 15-20 ludzi, sporo było stałych widzów kina w SOKu, co ciekawe 75% to były panie, panów było dużo mniej. Może dla tego, że panie są bardziej wrażliwe artystycznie? Nie wiem. „Wołanie” okazało się być najlepszym polskim filmem jaki widziałem od dawna. Przede wszystkim nie jest to kopia filmów i gatunków zza oceanu, to jest raczej klasyczne polskie kino. Takie jakie pamiętamy z najlepszych polskich filmów. Urzeka swoją świeżością i pomysłowością.
Przy czym ja nie chcę tutaj powielać wątku o relacjach ojca z synem. To nie jest film o tym. A jeśli już to nie tylko o tym. Zachęcam każdego do obejrzenia i wyciągnięcia wniosków, których jest wiele. To jest jeden z tych filmów, które po obejrzeniu zapamiętujesz na całe życie. On już z tobą zostanie i nie da ci spokoju. Zwłaszcza ten moment na końcu, kiedy chcesz by jeszcze potrwał z pół godziny, a tu nagle koniec. I uczucie, że jeszcze nie, jeszcze nie teraz.

 

Przypominam o moim dziadku, który napisał książkę o wspomnieniach z Syberii. Fragmenty tych jedynych w swoim rodzaju przeżyć z dzieciństwa, można przeczytać w Szkole Nawigatorów nr 5 grudzień 2014. Wkrótce książka.

beczka
O mnie beczka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura